A Ty, co masz w swoim plecaku?

Mój pierwszy wpis na blogu poświęciłam najważniejszej dla mnie wartości – rodzinie. Tam pisałam o rodzinie z perspektywy socjologa, bardziej obiektywnie. W tym miejscu, jako Kowalikowa Mama, też chciałabym nawiązać do tematu rodziny. Tylko troszkę inaczej, z perspektywy młodej mamy, która niedawno założyła swoją rodzinę i opowie nieco więcej o „rodzinnym plecaku” , o którym wspominałam w poprzednim wpisie.

Uważam, że rodzinny dom można porównać do szkoły. Ktoś zapyta: dlaczego akurat do szkoły? Dlaczego w ogóle pomyślałam, żeby dom porównać do szkoły? Kiedyś, będąc już mężatką odwiedziłam moją ciocię, która powiedziała, że teraz (po ślubie) ja i mąż będziemy dalej się poznawać i docierać, bo wyszliśmy z dwóch różnych szkół.

Rodzajów szkół jest bardzo dużo, mają różne profile nauczania, zasady, podejście do prowadzenia tych samych zajęć, prowadzą je różni dyrektorzy, uczą różni nauczyciele. Tak samo jest z domem. Nie ma drugiego takiego samego. Przede wszystkim dlatego, że tworzą go niepowtarzalni ludzie. Wspólnym celem domu i szkoły jest wychowanie następnych pokoleń. Ale jakimi narzędziami się posłużą rodzice i nauczyciele i jakim ideałom będą wierni to jest tylko ich wybór.

Jak duży wpływ wywierają na nas przeżycia z dzieciństwa, wzory wychowania, wpojone zasady – wyczerpująco odpowie nam każdy psycholog. Ja nim nie jestem i nie zamierzam się w niego bawić 🙂 Z perspektywy dziewczyny, która stawia pierwsze kroki w macierzyństwie, powiem tyle, że dopiero teraz widzę jak bardzo szukam odpowiedzi na wiele pytań w przeszłości. Właśnie często grzebie w tym moim „plecaku” z nadzieją, że znajdę gotową odpowiedź.

Na przykład: próbuję sobie wyjaśnić dlaczego tak bardzo odczuwam lęk przed zimnym wiatrem gdy wychodzę na spacer z moją córką. Wtedy słyszę głos z „plecaka”: dlatego, że w dzieciństwie przez kilka lat, non stop chorowałaś na zapalenie ucha! I obawiasz się, że wiatr przewieje ucho Twojego dziecka! Albo gdy pojawiają się sytuacje stresowe, które są dla mnie nowe, zastanawiam się (najczęściej podświadomie) co w takiej sytuacji zrobiłaby moja Mama. Kiedyś gdy rozmawiałam z moimi przyjaciółkami, powiedziałam, że odkąd zostałam mamą widzę w sobie wiele podobieństw do mojej mamy, nad czym wcześniej w ogóle się nie zastanawiałam 🙂 Każda z dziewczyn stwierdziła, że też tak ma!  Pomyślałam, że w takim razie coś w tym jest.

Tak się dzieje, bo to właśnie mama jest wzorem dla swojej córki, przygotowuje ją do pełnienia różnych ról w życiu – córki, siostry, uczennicy, żony i matki. (Moja przygotowała mnie do każdej z tych ról – NAJLEPIEJ i jestem Jej za to wdzięczna :))
Pierwsze wzory zachowań dziecko czerpie od swoich rodziców. Najciekawsze jest to, że dziecko nawet gdy nie patrzy, to widzi, nawet gdy nie słucha, to słyszy i w ten sposób uczy się różnych zachowań, przepracowuje je w swoim dziecięcym świecie i utrwala. Już od najmłodszych lat można zauważyć jak szybko dzieciaki uczą się odtwarzać nasze zachowania. I o dziwo, te gorsze albo głupkowate zapamiętują w sekundę 🙂 I równie szybko je powtarzają. Oprócz rodziców, wzorem do naśladowania często jest starsze rodzeństwo. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że rodzeństwo też ma wpływ na kształtowanie się zachowań u swojej młodszej siostry czy brata. Ciągle podglądałam co robią, interesowało mnie dlaczego robią tak a nie inaczej i w swoim małym świecie układałam sobie kolejne wzorce. Mnie i moje rodzeństwo różni ponad 10 lat, czyli taka połowa pokolenia. Pomimo różnicy pokoleń, cieszę się, że wyrosłam w takiej rodzinie. W atmosferze wzajemnego zrozumienia, ciepła i poczucia humoru 🙂

A propos powielania wzorców, przychodzi mi do głowy książka, którą niedawno przeczytałam pt. „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” autorstwa Adele Faber i Elaine Mazlish. Pochłonęłam ją prawie jednym tchem. To poradnik dla rodziców, w którym jest mnóstwo przykładów w jaki sposób komunikować się z własnymi dziećmi. Autorki zauważają, że istotną rolę w porozumiewaniu się z własnymi dziećmi odgrywają doświadczenia z dzieciństwa samych rodziców, którzy z kolei powielają wzorce swoich rodziców. Dzięki tej książce rodzice, którzy szukają pomocy w zrozumieniu własnego dziecka, znajdą przyczyny własnych zachowań. Polecam każdemu.

To wszystko pokazuje jak bardzo jesteśmy zakorzenieni w swoich domach rodzinnych. Nawet jeśli tego nie dostrzegamy to, to w nas jest. Tylko jedni chcą to pielęgnować, odnajdywać wciąż nowe wspomnienia, bo to ich napędza w ich własnym życiu, inni wręcz przeciwnie, chcieliby odciąć się od przeszłości i stworzyć własny obraz świata. Nie ważne do której grupy należysz, ważne, żebyś potrafił odnaleźć to czego pragniesz, abyś robił to co Cię pasjonuje, spełniał marzenia, choćby były najmniejsze – to warto. Gdy człowiek jest spełniony jest szczęśliwy. Lepiej spróbować niż później żałować, że nie skorzystało się z szansy. Czy znajdziemy odpowiedź na nurtujące pytania w „plecaku”, czy zrobimy tak jak nasza mama albo tato, czy zrobimy całkiem inaczej, ale według nas będzie to najlepsze rozwiązanie, to tak róbmy. Wymaga to dużej odwagi i mierzenia się z odpowiedzialnością, ale ważne, żebyśmy żyli w zgodzie sami ze sobą. I na koniec podam cytat, który niedawno poznałam i według mnie jest taki prawdziwy: „Jeśli piszesz historię swojego życia, nie pozwól, aby ktoś inny trzymał pióro”.

One thought on “A Ty, co masz w swoim plecaku?

Skomentuj Joanna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *